Pages in topic: [1 2] > | Tłumacz stażnikiem czystości języka. Piękne to, czy żałosne? Thread poster: Tomasz Poplawski
|
Dawno nie Kudoziłem, bo jakoś znudziła mi się zajadła atmosfera, ale ostatnio odpowiedziałem na pytanie, które, jak się potem okazało, wywołało jakieś wyjątkowe namiętności. Odpowiedziałem na podstawie tego, co wiem dobrze, po 23 latach ciągłego mieszkania i pracy w Hamerykańskim Imperium. Tzn. - choć zaproponowany przeze mnie termin jest nieprecyzyjny, co zresztą zaznaczyłem, jest używany powszechnie, natychmiast rozpoznawany wśród ludzi z branży tłumaczeń, a więc... See more Dawno nie Kudoziłem, bo jakoś znudziła mi się zajadła atmosfera, ale ostatnio odpowiedziałem na pytanie, które, jak się potem okazało, wywołało jakieś wyjątkowe namiętności. Odpowiedziałem na podstawie tego, co wiem dobrze, po 23 latach ciągłego mieszkania i pracy w Hamerykańskim Imperium. Tzn. - choć zaproponowany przeze mnie termin jest nieprecyzyjny, co zresztą zaznaczyłem, jest używany powszechnie, natychmiast rozpoznawany wśród ludzi z branży tłumaczeń, a więc po prostu się przyjał. Usłyszałem, że nie należy propagowac nieprawdy, szerzyć ciemnoty, itp. Co sprowokowało mnie do tej wypowiedzi na temat ogólniejszy. Czy naprawdę uważacie, że tłumacz jest jako ten Ordon z reduty, Rejtan, i inni tacy, własną piersią chroni język przed zalewem plugastwa? Ja, mówiąc szczerze, po 20 latach, mam dużo skromniejszą wizję swojej profesji - używanie słownictwa dokładne takiego, jakiego sobie życzy klient, choćby mi się nie podobało, co najwyżej zgłaszanie uwag w najbardziej rażących przypadkach. Choćby dlatego, że i tak ktoś to potem poprawi tak jak chce, a przy okazji jeszcze oberwie mi się, że nie stosowałem "client-approved glossary". Czyżbym był zbyt zachowawczy? Jak Wy radzicie sobie w tym jakże niewygodnym rozkroku pomiędzy tym, "jak być powinno", a tym, jak sobie życzy klient?
[Edited at 2013-09-13 01:52 GMT] ▲ Collapse | | |
Nie mam ochoty umierać za normy, ale też nie jestem od tego, aby konwertować kiepski glosariusz na stos spójnej makulatury. W realizowaniu życzeń klienta nie widzę rozwoju zawodowego. Prawdę powiedziawszy trudno mi jest w delikatnych słowach wyrazić to, co myślę o dzisiejszym nadskakiwaniu klientom przez branżę tłumaczeniową.
[Edited at 2013-09-13 03:36 GMT] | | | Tomasz Poplawski Local time: 14:29 Member (2007) English to Polish + ... TOPIC STARTER
...klient płacący za usługe nie ma prawa dostać tego, za co zapłacił? Czy podobne kryteria stosujesz w dziedzinach, w których jesteś usługobiorcą? Ja bym się wkurzył, gdyby samolot wylądował we Wrocławiu, zamiast w Poznaniu, bo pilot uznał, że pogoda ładniejsza, a i ludzie jacyś milsi... P.S. Może lepszy byłby przykład z chirurgiem plastycznym, który pozostawiam Twojej wyobraźni
[Ed... See more ...klient płacący za usługe nie ma prawa dostać tego, za co zapłacił? Czy podobne kryteria stosujesz w dziedzinach, w których jesteś usługobiorcą? Ja bym się wkurzył, gdyby samolot wylądował we Wrocławiu, zamiast w Poznaniu, bo pilot uznał, że pogoda ładniejsza, a i ludzie jacyś milsi... P.S. Może lepszy byłby przykład z chirurgiem plastycznym, który pozostawiam Twojej wyobraźni
[Edited at 2013-09-13 03:55 GMT] ▲ Collapse | | | Michal Glowacki Poland Local time: 21:29 Member (2010) English to Polish + ... Klient a język | Sep 13, 2013 |
Ja uważam, że naszym obowiązkiem jest informować klienta, że może popełniać błąd (w sposób dyplomatyczny, oczywiście) lub że w materiałach jest błąd. Jeśli klient po takiej informacji stwierdzi, że jest dobrze i mam nie zmieniać - nie walczę. Jeśli coś jest wyjątkowo niepoprawne lub błędne, to zwykle pierwsza informacja i właściwe argumenty wystarczą. A jeśli pierwsze nie starczą, to robię tak, żeby klient był zadowolony. Od razu dla idealistów: dba... See more Ja uważam, że naszym obowiązkiem jest informować klienta, że może popełniać błąd (w sposób dyplomatyczny, oczywiście) lub że w materiałach jest błąd. Jeśli klient po takiej informacji stwierdzi, że jest dobrze i mam nie zmieniać - nie walczę. Jeśli coś jest wyjątkowo niepoprawne lub błędne, to zwykle pierwsza informacja i właściwe argumenty wystarczą. A jeśli pierwsze nie starczą, to robię tak, żeby klient był zadowolony. Od razu dla idealistów: dbam o język i staram się go zawsze poprawnie używać i w takiej formie propagować, ale prowadzę też biznes, a nie charytatywną fundację na rzecz piękna mowy polskiej, dlatego też, jeśli klient zażyczy sobie, żeby produkt nazwać rozwiązaniem, pracowników partnerami, a łyżkę w kuchni krótkim kinetycznym przenośnikiem produktów spożywczych, to będzie tak miał, bylebym miał potwierdzenie takiej decyzji na piśmie. ▲ Collapse | |
|
|
asia20002 Poland Local time: 21:29 English to Polish + ...
Nieraz w glosariuszach są po prostu błędy. Zwykle piszę, że znalazłam błąd, proponuję inną wersję, choć rzeczywiście rzadko to działa. Tak ogólnie wcale nie uważam, że liczy się „piękny styl” itp. Ważny jest język, który trafi do odbiorcy, jest żywy, przykuwa uwagę, szczególnie w tekstach marketingowych. | | |
Dla mnie tłumacz to przede wszystkim negocjator międzykulturalny, którego zadaniem jest ułatwić/umożliwić komunikację pomiędzy nadawcą i odbiorcą przekazu. Stąd więcej sensu ma zazwyczaj użycie określenia znanego odbiorcy i dla niego zrozumiałego niż takiego, które jest zgodne z jakąś archaiczną normą ale nie funkcjonuje w codziennym użyciu. Takie moje 3 grosze | | | Ja widzę trochę inny problem | Sep 13, 2013 |
Problem coraz częściej leży w tym, że tłumaczenia na polski wykonywane są przez osoby mające niewielkie pojęcie o języku polskim, a w ogóle żadne o temacie, ale za to oferujące najniższe stawki. W efekcie trudno czytać np. instrukcje w dużym stopniu wykonane przez Google Translate, co widać choćby w szyku wyrazów w zdaniu, który pozostaje taki sam jak w angielskim czy w niemieckim. Do tego masowe używanie żargonu i szablonów z CATów, np. "Należy dokręcić ob... See more Problem coraz częściej leży w tym, że tłumaczenia na polski wykonywane są przez osoby mające niewielkie pojęcie o języku polskim, a w ogóle żadne o temacie, ale za to oferujące najniższe stawki. W efekcie trudno czytać np. instrukcje w dużym stopniu wykonane przez Google Translate, co widać choćby w szyku wyrazów w zdaniu, który pozostaje taki sam jak w angielskim czy w niemieckim. Do tego masowe używanie żargonu i szablonów z CATów, np. "Należy dokręcić obudowę jednostki za pomocą klucza i należy podłączyć jednostkę za pomocą kabla do ściennego gniazdka zasilającego". Albo ulubiona od jakiegoś czasu przez pewną stację telewizyjną forma bezosobowa: buduje się..., nakłada się..., montuje się..., przygotowuje się... Aż zęby bolą słuchając lub czytając taką poezję Niestety, CATy spowodowały, że wiele osób idzie na łatwiznę, aby tylko przerobić tekst i zarobić, a czy robią to z sensem, to kto by się przejmował. ▲ Collapse | | | Nie tylko tłumacz winny | Sep 13, 2013 |
Andrzej Mierzejewski wrote: Problem coraz częściej leży w tym, że tłumaczenia na polski wykonywane są przez osoby mające niewielkie pojęcie o języku polskim, a w ogóle żadne o temacie, ale za to oferujące najniższe stawki. W efekcie trudno czytać np. instrukcje w dużym stopniu wykonane przez Google Translate, co widać choćby w szyku wyrazów w zdaniu, który pozostaje taki sam jak w angielskim czy w niemieckim. Do tego masowe używanie żargonu i szablonów z CATów, np. "Należy dokręcić obudowę jednostki za pomocą klucza i należy podłączyć jednostkę za pomocą kabla do ściennego gniazdka zasilającego". Albo ulubiona od jakiegoś czasu przez pewną stację telewizyjną forma bezosobowa: buduje się..., nakłada się..., montuje się..., przygotowuje się... Aż zęby bolą słuchając lub czytając taką poezję Niestety, CATy spowodowały, że wiele osób idzie na łatwiznę, aby tylko przerobić tekst i zarobić, a czy robią to z sensem, to kto by się przejmował. Tyle, że wina często nie leży po stronie tłumacza, a zleceniodawcy, który każe trzymać się swoich glosariuszy, a TM traktuje jak prawdę objawioną. I potem jest problem, bo w glosariuszu jest nieszczęsna jednostka, a QA po stronie klienta polega na sprawdzeniu, czy liczba unit w oryginale zgadza się z "jednostka" po prawej. I jeszcze i tak dobrze, jak wolno tę jednostkę odmienić, bo różnie z tym bywa. O tłumaczeniach technicznych typu "align pins", w których dostaje się wyrywek tekstu bez kontekstu już nie wspomnę. Stąd sam już niekiedy wywieszam białą flagę i tłumaczę możliwie bezpłciowo i uniwersalnie, żeby biedny czytelnik mógł się chociaż domyślić o co chodzi, a nie został na dzień dobry wpuszczony w maliny przez tłumaczenie precyzyjne, tyle że nieprawidłowe. | |
|
|
Mnie się jeszcze nie zdarzyło, by klient kazał się ściśle trzymać glosariuszy i TM. To znaczy, często dają takie zastrzeżenie, ale gdy się zgłosi powstający w związku z tym problem językowy i wytłumaczy, na czym ten problem polega, to klient zwykle zgadza się na elastyczność. Trzeba go po prostu przekonać, że to, co proponujemy, jest lepsze od tego, co jest w jego TM czy glosariuszu. Oprócz problemów wymienionych przed Przedpiśców, z większością których się zg... See more Mnie się jeszcze nie zdarzyło, by klient kazał się ściśle trzymać glosariuszy i TM. To znaczy, często dają takie zastrzeżenie, ale gdy się zgłosi powstający w związku z tym problem językowy i wytłumaczy, na czym ten problem polega, to klient zwykle zgadza się na elastyczność. Trzeba go po prostu przekonać, że to, co proponujemy, jest lepsze od tego, co jest w jego TM czy glosariuszu. Oprócz problemów wymienionych przed Przedpiśców, z większością których się zgadzam, jest jeszcze taki problem, że na moje oko 70% tekstów oryginalnych, szczególnie polskich, jest fatalnie napisana. Rzeczywiście ze znajomością j. polskiego jest w naszej ojczyźnie źle...
[Zmieniono 2013-09-13 14:28 GMT] ▲ Collapse | | |
Arkadiusz Dymek wrote: "I potem jest problem, bo w glosariuszu jest nieszczęsna jednostka, a QA po stronie klienta polega na sprawdzeniu, czy liczba unit w oryginale zgadza się z "jednostka" po prawej. " W przykładzie specjalnie użyłem wyrazu "jednostka", ale nie chodzi o liczbę czegokolwiek. To był przykład na kilka aspektów, m. in. na błędny dobór wyrazów spośród wielu możliwości. Tutaj powinno być np. "urządzenie". "O tłumaczeniach technicznych ... See more Arkadiusz Dymek wrote: "I potem jest problem, bo w glosariuszu jest nieszczęsna jednostka, a QA po stronie klienta polega na sprawdzeniu, czy liczba unit w oryginale zgadza się z "jednostka" po prawej. " W przykładzie specjalnie użyłem wyrazu "jednostka", ale nie chodzi o liczbę czegokolwiek. To był przykład na kilka aspektów, m. in. na błędny dobór wyrazów spośród wielu możliwości. Tutaj powinno być np. "urządzenie". "O tłumaczeniach technicznych typu "align pins", w których dostaje się wyrywek tekstu bez kontekstu już nie wspomnę. Stąd sam już niekiedy wywieszam białą flagę i tłumaczę możliwie bezpłciowo i uniwersalnie, żeby biedny czytelnik mógł się chociaż domyślić o co chodzi, a nie został na dzień dobry wpuszczony w maliny przez tłumaczenie precyzyjne, tyle że nieprawidłowe. " Ja domagam się dodatkowo przysłania kompletnego tekstu (broszura, instrukcja), do którego te zmiany będą wprowadzane. Moi klienci (agencje też) rozumieją, dlaczego i po co. A jeżeli twoja agencja nie rozumie, to jej wytłumacz, że bez tego tłumaczenie może nie mieć sensu, więc niech ściągnie kompletny tekst od klienta. " I jeszcze i tak dobrze, jak wolno tę jednostkę odmienić, bo różnie z tym bywa." Nie mam pewności, o co ci chodzi - np. odmiana przez przypadki (wolt, wolty, woltów...)? ▲ Collapse | | | Nie płacą, nie robimy | Sep 13, 2013 |
Lucyna Długołęcka wrote: Mnie się jeszcze nie zdarzyło, by klient kazał się ściśle trzymacz glosariuszy i TM. To znaczy, często dają takie zastrzeżenie, ale gdy się zgłosi powstający w związku z tym problem językowy i wytłumaczy, na czym ten problem polega, to klient zwykle zgadza się na elastyczność. Trzeba go po prostu przekonać, że to, co proponujemy, jest lepsze od tego, co jest w jego TM czy glosariuszu. Podejrzewam, że to może zależeć od długości łańcucha pośredników. Jeśli zlecenie przychodzi od dużego klienta i przechodzi przez duże biuro, a klient zaznacza, że nie płaci za żadne zmiany i ich sobie nie życzy, to biuro często nie ma ochoty kopać się z koniem, bo jeszcze klient może się obrazić i pójść sobie gdzie taniej i nikt nie będzie się czepiał. A setki z TM często są poblokowane i nic im nie zrobisz. A jak zrobisz, to po łapach od "inżynierów" za psucie dostaniesz. No i za wielkiej motywacji też nie mam, żeby poprawiać coś po kimś za darmochę. | | | Tagi, tagi, tagi | Sep 13, 2013 |
Andrzej Mierzejewski wrote: " I jeszcze i tak dobrze, jak wolno tę jednostkę odmienić, bo różnie z tym bywa." Nie mam pewności, o co ci chodzi - np. odmiana przez przypadki (wolt, wolty, woltów...)? Problem w tym, że w ekstremalnych przypadkach w glosariusz ktoś mądry wpisał "unit = jednostka". A ktoś jeszcze bardziej mądry uznał, że jak się zrobi z tego tag Tradosa, to głupie tłumacze przestaną wpisywać niezatwierdzone bzdury zamiast jedynie prawidłowego "jednostka" i będzie porządek. I potem masz tekst naszpikowany tagami, z którymi nic się nie da zrobić. Spróbujesz usunąć tag, to dział techniczny będzie krzyczał, że tekst się nie waliduje i masz to naprawić. Odmiana przez przypadki? Zapomnij. Liczba mnoga? No przecież to proste - dodajesz s po tagu i jest! | |
|
|
Jeżeli tłumaczysz dla zagranicznych agencji obrabiających jednocześnie sto pięćdziesiąt języków, to może tak jest. Ja nie mam tak złych doświadczeń. BTW: "A jak zrobisz, to po łapach od "inżynierów" za psucie dostaniesz. No i za wielkiej motywacji też nie mam, żeby poprawiać coś po kimś za darmochę." Od "inżynierów" pewnie tak. Od inżynierów bez cudzysłowu raczej nie, chyba, że naprawdę coś skopałeś.
[Zmieniono 2013-09-13 14:17 GMT] | | | Iwona Szymaniak Poland Local time: 21:29 Member English to Polish + ... SITE LOCALIZER Strażnik nie strażnik | Sep 13, 2013 |
To, o czym piszecie to czysty horror. Nigdy nie miałam do czynienia z taką sytuacją. Nawet jeśli miałam "nietykalne" setki w tłumaczeniu i były w nich błędy, a ja je wyłapałam i powiedziałam o nich klientowi, to mogłam je zrobić i mi za to płacono. To jest mój język, a nie np. klienta zza oceanu, który włada językiem o zupełnie innej strukturze i wymaganiach i jeśli się używa właściwej argumentacji klienci to rozumieją. Ja też ro... See more To, o czym piszecie to czysty horror. Nigdy nie miałam do czynienia z taką sytuacją. Nawet jeśli miałam "nietykalne" setki w tłumaczeniu i były w nich błędy, a ja je wyłapałam i powiedziałam o nich klientowi, to mogłam je zrobić i mi za to płacono. To jest mój język, a nie np. klienta zza oceanu, który włada językiem o zupełnie innej strukturze i wymaganiach i jeśli się używa właściwej argumentacji klienci to rozumieją. Ja też rozumiem, że w pewnych środowiskach używa się pozornie nieadekwatnych określeń i nie pragnę nikogo zbawiać, bo to jest ich firma i ich prawo do nazywania rzeczy tak, jak im się podoba. Nieodmienność w języku polskim jest nie do zaakceptowania i po prostu taki klient zostałby przeze mnie zarbolizowany. Moja praca ma mi sprawiać przyjemność, a nie zamieniać się w drogę przez mękę. Moje trzy grosze. PS. Tomku, jakichże zbrodni się dopuszczasz! Ciemnota, kłamstwo. No, no. ▲ Collapse | | | Crannmer Local time: 21:29 German to Polish + ... Analogia kuleje | Sep 13, 2013 |
Tomasz Poplawski wrote: ...klient płacący za usługe nie ma prawa dostać tego, za co zapłacił? Czy podobne kryteria stosujesz w dziedzinach, w których jesteś usługobiorcą? Ja bym się wkurzył, gdyby samolot wylądował we Wrocławiu, zamiast w Poznaniu, bo pilot uznał, że pogoda ładniejsza, a i ludzie jacyś milsi... Ta analogia kuleje. Raz, ze pogoda dla samolotu to siła wyższa (a nie każdy, kto myśli inaczej, ląduje później na Wawelu), wiec uznanie pogody przez pilota za nieodpowiednią ratuje tyłek niezadowolonego pasażera. Omijanie obszarów, gdzie ci trochę niemilsi ludzie z metalowymi rurami na ramieniu biegają, tez jest raczej w interesie klienta. Dwa wyobraź sobie raczej klienta dyktującego pilotowi, ile i jakiego paliwa ma zatankować, a przegląd przed odlotem i wymianę opony to niech sobie daruje, bo klientowi się spieszy. P.S. Może lepszy byłby przykład z chirurgiem plastycznym, który pozostawiam Twojej wyobraźni Stosowne periodyka pełne są zdjęć ludzi ze świecznika wyglądających jak po zderzeniu z autobusem, bo ich chirurg plastyczny albo z chciwości, albo z braku wystarczającej twardości gonad zrobił to, co klient zażądał. | | | Pages in topic: [1 2] > | To report site rules violations or get help, contact a site moderator: You can also contact site staff by submitting a support request » Tłumacz stażnikiem czystości języka. Piękne to, czy żałosne? CafeTran Espresso | You've never met a CAT tool this clever!
Translate faster & easier, using a sophisticated CAT tool built by a translator / developer.
Accept jobs from clients who use Trados, MemoQ, Wordfast & major CAT tools.
Download and start using CafeTran Espresso -- for free
Buy now! » |
| Anycount & Translation Office 3000 | Translation Office 3000
Translation Office 3000 is an advanced accounting tool for freelance translators and small agencies. TO3000 easily and seamlessly integrates with the business life of professional freelance translators.
More info » |
|
| | | | X Sign in to your ProZ.com account... | | | | | |